Gdy zbliża się grudzień, wyruszamy z młodzieżą do Krakowa – jak co roku, wierni naszej małej tradycji. To moment, w którym zwalniamy krok, otwieramy oczy szerzej i pozwalamy, by miasto na nowo opowiedziało nam swoją historię. W tym roku poprowadził nas przede wszystkim Tadeusz Kantor. W Pałacu Krzysztofory weszliśmy w świat artysty, który jak nikt potrafił stawiać pytania zamiast odpowiedzi. Jego twórczość była jak osobny język. Kantor powtarzał: „Sztuka rodzi się z tego, czego nie można obliczyć” , i dokładnie tak działała wystawa: nie dało się jej przewidzieć, zaszufladkować ani omówić w kilku zdaniach. Była to przestrzeń, w której obrazy, rekwizyty, archiwalia i atmosfera przenikały się tak mocno, że chwilami trudno było oddzielić historię od emocji. Dopełnieniem tego spotkania był film Pana Andrzeja Wajdy o Tadeuszu Kantorze – nie sucha biografia, lecz portret artysty widzianego oczami innego mistrza. Wajda nie „wyjaśnia” Kantora, on daje mu scenę i pozwala działać. Dzięki temu film układa się w opowieść o nieustannej potrzebie przekraczania granic i o twórczej odwadze, która nie zawsze bywa wygodna, ale zawsze jest prawdziwa. Dopiero potem… już lżejszym krokiem przeszliśmy do kolejnej części naszej wyprawy. Wystawa „Kraków od początku bez końca” pokazała nam miasto, które istnieje wielowarstwowo: od legend i średniowiecznych struktur, przez czasy rozkwitu, po współczesność. Bogata, wizualna, pełna szczegółów i smaczków, pozwalała popatrzeć na Kraków jak na żywy organizm, który zmienia się, rośnie i nigdy naprawdę się nie kończy. Po duchowej uczcie przyszedł czas na coś dla ciała, przeszliśmy przez pełen zapachów i kolorów krakowski jarmark, gdzie czuć było już wyraźnie atmosferę nadchodzących świąt. W gęstwinie świateł, dźwięków i korzennych aromatów Kraków pokazał nam swoje bardziej beztroskie oblicze. Na finał dnia, jak od lat wybraliśmy się do Restauracji Wentzl, która co roku przyjmuje nas z niezwykłą serdecznością. To miejsce nieprzypadkowe: historyczne wnętrza, klimat, w którym czuć Kraków sprzed dekad, a do tego kuchnia, która opowiada własną historię smaku. To właśnie tu odnajdujemy nasz grudniowy spokój. Dlatego dziękujemy Pani Ewie Sobczyk i całemu zespołowi Wentzl Cafe Bistro za życzliwość, troskę i tę gościnność, która sprawia, że wracamy tu z przyjemnością. Są wyjątkowi, a ich otwartość stała się częścią naszej corocznej wyprawy. Tak wyglądał nasz tegoroczny grudniowy wyjazd: od Kantora, który potrafi poruszyć najgłębsze struny, przez historię Krakowa bez początku i końca, aż po ciepło miejsca, które od lat nas gości. Właśnie dlatego lubimy wracać do tego miasta, bo co roku potrafi otworzyć przed nami nowe drzwi.